10 filmów, które zdecydowanie zbyt hojnie oceniono na IMDB

Gdy ktoś spyta, czy jakiś film warto zobaczyć, wystarczy posłużyć się wysoką oceną z IMDB, żeby go zarekomendować. Internauci tak bardzo im ufają, dlatego że są średnią z setek tysięcy głosów oddanych przez użytkowników serwisu. Zdarza się jednak tak, że kinomani zbyt hojnie ocenią jakiś film i kończy z oceną, na którą zwyczajnie nie zasługuje. Przykład? Mamy ich 10.

To świetny film, ale żeby był na 4. miejscu listy najlepszych filmów wszech czasów IMDB? Bez przesady. (Warner Bros.)

Film zdecydowanie zbyt niedorzeczny i ckliwy, żeby zasługiwał na tak wysoką ocenę. Ale i tak kochamy Matthew McConaugheya. (Warner Bros.)

"Avengersi" uplasowali się na miejscu 46. listy najlepszych filmów wszech czasów według użytkowników IMDB, wyprzedzając takie klasyki jak "Taksówkarz", "Lśnienie" czy choćby "Gladiator".Co to, to nie! (Walt Disney Studios)

Natalie Portman w pełni zasłużyła na swojego Oscara, ale nie przypominamy sobie, żebyśmy do tego filmu wracali. (Twentieth Century Fox)

Pomysł na film akcji, w którym bohaterowie mogą ingerować w ludzką psychikę włamując się do ich snów był bardzo ciekawy i niewątpliwie oryginalny. Szkoda, że to głównie jemu film Christophera Nolana zawdzięcza swoją wysoką ocenę, bo realizacja (te drewniane dialogi i przekombinowanie...) pozostawia trochę do życzenia. (Warner Bros.)

"Przekręt" często uznaje się za "brytyjskie Pulp Fiction" i nie ma w tym nic złego. Zwłaszcza że Guy Richie ewidentnie w coś takiego celował. Problem w tym, że "Przekręt" to trochę powtórka z "Porachunków". (Columbia Pictures)

Przypomnijcie sobie "Wściekłego byka" i "Fighter". Nadal uważacie, że "Wojownik" zasługuje na swoje 8.2? (Lionsgate)

Jakim cudem tak mało znany i ckliwy film zaszedł tak wysoko na liście tworzonej przez opinię publiczną na zawsze pozostanie dla nas zagadką. (Netflix)

Nie jest to zdecydowanie najlepszy film Miyazakiego i naprawdę odstaje od dzieł takich jak "W krainie Bogów" czy "Księżniczka Mononoke". (Wild Bunch)

"Gran Tornio" to solidny film, ale ani to film wybitny, ani szczytowe osiągnięcie Clinta Eastwooda. (Warner Bros.)